niedziela, 29 września 2019

Chaczapuri

   Niedaleko mnie niedawno otwarto piekarnię gruzińską. Oczywiście musiałem tam zajrzeć i podpatrzyłem coś takiego:


    A mianowicie chaczapuri. Niektórzy nazywają to gruzińską pizzą. Ciasto jest podobne, trochę inny kształt. No i to co na wierzchu też jest inne. W oryginalnej wersji jest to ser sulguni. Jest to rodzaj białego sera, produkowany z mleka bawolic. Jako, że u mnie w okolicy jest posucha na bawolice, wykorzystałem to co miałem: żółty ser, fetę i mozzarellę. W tej piekarni jest też chaczpuri z mięsem. Postanowiłem zrobić tylko z serami. I jajkiem, czyli trochę bliżej oryginału. Z tej porcji ciasta zrobiłem trzy sztuki, ale proponuję zrobić cztery, te były dość galante... Przepis jest tak jak robiłem, czyli piszę o trzech sztukach.

Składniki:
  • 400 g mąki pszennej
  • 110 ml mleka
  • 160 ml wody
  • 1 opakowanie drożdży instant
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 łyżki oleju
  • starty żółty ser
  • feta
  • mozzarella
  • 4 jajka
  • szczypiorek
    Do miski wsypujemy przesianą mąkę, drożdże, sól, cukier. Mieszamy, dodajemy jedno jajko, wlewamy wodę, mleko, olej i wyrabiamy ciasto. Powinno być dość luźne. Odstawiamy na jakąś godzinkę, aby wyrosło. Następnie dzielimy na trzy części. Każdą część rozwałkowujemy, zawijamy brzegi tworząc coś w rodzaju łódeczek. Ważne, żeby dobrze skleić dziób i rufę, bo inaczej może nam później uciec jajko. Do środka łódeczek wsypujemy pomieszane sery i odstawiamy na pół godziny do wyrośnięcia. Smarujemy brzegi białkiem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy ok. 20 minut. Jak zaczynają się rumienić wyjmujemy i do każdej łódeczki wybijamy całe jajko. Wstawiamy z powrotem do piekarnika żeby jajeczko się ścięło. Po upieczeniu posypujemy szczypiorkiem. Możemy podać z jakimś sosem, np. z ketchupem, czosnkowym, co kto lubi.

Smacznego!!!

wtorek, 3 września 2019

Aloo gobi

   Wczoraj był kawał mięcha, to dziś dla odmiany będzie bezmięsnie.   Miłośnicy pokrzyw niech też coś mają... Co prawda pokrzywy w tym daniu nie ma, ale co tam. Jak można się domyśleć po nazwie, a także, że jest bez mięsa, potrawa pochodzi z Indii.

Składniki:
  • 3-4 ziemniaki
  • 3-4 pomidory
  • pół kalafiora
  • zielony groszek, z puszki albo mrożony
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1 cebula
  • kawałek imbiru
  • kolendra mielona
  • garam masala
  • kurkuma
  • chili
  • sól
   Pomidory myjemy, wykrawamy szypułki i wrzucamy do miksera. Dodajemy obrany czosnek i cebulę. Jak ktoś ma to może dodać kawałek świeżej kurkumy. Nie miałem, więc później dodałem mieloną. Wszystko miksujemy. Ziemniaki obieramy i kroimy w dość dużą kostkę. Kalafiora dzielimy na różyczki, jak są duże to kroimy na mniejsze kawałki. W garnku rozgrzewamy olej i wrzucamy pyry. Smażymy kila minut i dodajemy kalafiora. Jak ziemniaki się lekko zrumienią dodajemy chili ok. 1/2 łyżeczki, 1 łyżeczkę kurkumy, 1/3 łyżeczki kolendry. Wlewamy troszkę wody i dusimy jakieś 10 minut. Wlewamy zmiksowane pomidory, dodajemy 1 łyżeczkę garam masala. Mieszamy, dodajemy groszek, miałem troszkę groszku cukrowego, więc też dorzuciłem. Solimy i gotujemy jakieś 10 minut, sos ma się zredukować. To mają być warzywa oklejone sosem, a nie zupa... I możemy podawać.



Smacznego!!!

poniedziałek, 2 września 2019

Chashu

  Dziś chashu (ponoć wymawia się to: ciasiu). Nazwa trochę myląca, mnie skojarzyło to się z ciastkiem... Nic bardziej mylnego, to solidny kawał mięcha. Wegetarianie lepiej niech tego nie czytają, tylko od razu pójdą po pokrzywy... A'propos zielska: nie pamiętam, czy pisałem, ale dziwię się wegetarianom, że nie jedzą wołowiny? Przecież krowa je trawę i produkuje wołowinę... A więc wołowina jest z trawy, czyli wege... No dobra wracamy do chashu. Jest to potrawa uniwersalna, można jeść na ciepło i na zimno. Na obiad czy na kolację, z chlebkiem, z ryżem, kaszą. Można dorobić jakiś sos, można dodać do ramenu. Zależy na co mamy ochotę. Dość gadania, do roboty...

Składniki:
  • 1,5 kg boczku surowego (takiego całkiem surowego, niewędzonego)
  • świeży imbir, tak z 8 cm
  • 1/2 szklanki cukru
  • 3/4 szklanki sosu sojowego
  • 1 szklanka wina wytrawnego czerwonego
  • 50 ml wódki
  • 1/2 główki czosnku
  • cebula
  • kawałek papryczki chili
   Z boczku usuwamy kości, chrząstki, skórę. Zwijamy w rulon i obwiązujemy sznurkiem. Wkładamy do gara. Wlewamy wino i wódkę, w oryginale jest sake i mirin, nie posiadałem, więc zastąpiłem miejscowymi produktami. Dodajemy zmiażdżony czosnek i podobnie potraktowany imbir. Wrzucamy cebulę i wlewamy sos sojowy, dodajemy papryczkę, miałem suszoną, więc naprawdę tylko kawałeczek... Dolewam wody, nasza rolada musi być zanurzona tak mniej więcej 3/4. Stawiamy na ogniu i gotujemy na małym ogniu, tak ok. dwie, dwie i pół godziny. Zależy jaka świnia nam się trafi. W razie potrzeby dolewamy wody. No i obracamy co jakiś czas, coby równo miękła. I w zasadzie to by było na tyle. Dalej to już jak kto chce, czy na obiad, czy do chleba.
  Aha, jak już było miękkie przełorzyłem chashu na blachę i  wsadziłem na kilka minut do gorącego piekarnika, żeby skórka się opiekła, ładniej wygląda i ma fajną chrupiącą skórkę.



Smacznego!!!

P.S. Jadłem to również przesmażone na patelni. Pychota....