Dziś na talerzu indyk w wermucie. W sumie to nie wiem czy on jest pieczony czy duszony... Siedzi sobie w brytfannie w piekarniku, ale podlany dość obficie wermutem... Chyba jednak bardziej duszony... Roboty z nim dużo nie ma, choć trzeba mieć do niego cierpliwość, czas oczekiwania na wyżerkę to ok. dwie godziny, ale warto...
Składniki:
- filet z piersi indyka, cały
- boczek wędzony pokrojony w plastry
- 1 szklanka wermutu
- garść suszonych śliwek
- garść suszonych moreli
- 3 liście laurowe
- tymianek
- sól
- pieprz
- olej
Fileta myjemy, osuszamy i oczyszczamy z błon, resztek ścięgien itp. Następnie solimy, pieprzymy, posypujemy tymiankiem. Uprościłem sobie sprawę, bo wsypałem wszystko do moździerza i utarłem. Pieprz wziąłem ziarnisty i utłukłem go dość grubo. Przyklepujemy przyprawy aby nam nie spadały i odkładamy mięso na jakąś godzinkę. Po tym czasie na patelni rozgrzewamy olej i smażymy mięcho na rumiano ze wszystkich stron. Dno brytfanny wykładamy boczkiem, kładziemy na nim mięso i również obkładamy boczkiem. Filet indyczy jest mięsem suchym dlatego boczek go trochę ożywi, no i doda trochę aromatu dymnego. Wlewamy wino, wrzucamy liście laurowe, przykrywamy i wstawiamy do gorącego piekarnika. Temperatura 170-180 stopni, czas jedna godzina. Następnie wyciągamy brytfankę, dokładamy opłukane śliwki i morele. Pieczemy jeszcze pół godziny. Jakby w brytfannie było mało płynu można podlać troszkę wina, albo wody. Procentami nie ma co się martwić: i tak odparują. Ostatnie 5-10 minut odkrywamy brytfannę, niech boczek się przyrumieni. Wyciągamy mięcho na półmisek, obkładamy upieczonymi owocami i boczkiem, dajemy mu 10 minut na odpoczynek, soki w mięsie się uspokoją i po przekrojeniu nie będą tak uciekać. Sos jaki nam został w brytfannie zagęszczamy i przelewamy do sosjerki. W końcu możemy podawać i słuchać pochwał... 😜
Tak się prezentuje na półmisku:
A tak po przekrojeniu:
Tradycyjnie życzę smacznego!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz