Wczoraj dojechała kawa, oczywiście zielona.
Od razu wziąłem się za palenie, kawy oczywiście. Na patelni, a nie w fajce...
A tak wygląda po kilku minutach
Efekt końcowy
Może mogłem jeszcze trochę dłużej ją przytrzymać na ogniu, ale bałem się spalić. W końcu robiłem to po raz pierwszy w życiu. Wiadomo pierwsze śliwki to za płot...
Dzisiaj będzie mielenie i uroczysta degustacja... ;-)
P.S.
Degustacja się odbyła, jeszcze żyję ;-))
Kawa całkiem, całkiem, ma ciekawy smak, na pewno nie do kupienia w sklepie.
Następnym razem spróbuję mocniej ją przypiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz