Dziś będzie zupka, a w zasadzie to nawet dwie. Pevase pochodzi z Włoch, ponoć z okolic Mediolanu. Nie wiem dokładnie bo jeszcze tam mnie nie zaniosło, a szkoda... Zupa pevase - brzmi nieźle, a rzecz ma się prozaicznie, ponieważ jest to najzwyklejszy rosół, tylko troszkę inaczej podany. Ale jak mawia znajomy: "dobry bajer to pół dniówki". Zaczniemy od rosołu, a rosoły mogą być różne: wołowe, drobiowe, najlepszy jest mieszany. Ja najczęściej gotuję rosół na szyjce indora albo prędze, a "z pręgi jest rosół tęgi", co prawda moja smoczyca twierdzi, że jest za słodki, choć nie ma tam grama cukru.
Rosół
- kawał mięcha wedle uznania
- włoszczyzna: por, 2 pietruchy, marchewka, duży kawał selera
- kawałek kapusty
- cebula, obrana i opalona
- grzybek suszony
- pieprz, ziele angielskie, listek laurowy, lubczyk
- sól lub kostka rosołowa
Mięso myjemy, wkładamy do gara, zalewamy zimną wodą i stawiamy na ogniu. jak się zagotuje łyżką cedzakową zdejmujemy szumowiny. Włoszczyznę obieramy, myjemy, ewentualnie dzielimy na mniejsze kawałki i do wrzątku. Dodajemy przyprawy i gotujemy na małym ogniu. Rosół powinien tylko lekko pyrkać. Jak długo? Im dłużej tym lepiej, jak ktoś ma cierpliwość to nawet kilka dni ;). Jak orzekniemy, że już dosyć wyciągamy włoszczyznę i mięso. Ponieważ rzadko uda się aby rosół był idealnie klarowny, trzeba poczekać aż się ustoi i wtedy delikatnie przelać do drugiego gara. I mamy rosół. Możemy go skonsumować na różne sposoby: z makaronem, z kaszą manną ugotowaną "na sztywno" i pokrojoną w kosteczkę, wypić sam rosół, ewentualnie zrobić na jego bazie inną zupę. A właśnie miała być pevase...
Zupa pevase
- rosół
- chleb tostowy
- jajka
- żółty ser (najlepiej parmezan)
I to byłoby na tyle...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz