Pora nadrobić zaległości spowodowane brakiem weny, jak i wrodzonym lenistwem... Wena do pitraszenia mnie jakoś nie opuszcza, gorzej z pisaniem. I pomyśleć, że w szkole nie znosiłem pisania wypracowań. Ale nie tylko kobieta zmienną jest 😉 Dziś cordon blue, w zasadzie jest coś w rodzaju dewolaja, ale na bogato. Ładnie się prezentuje na talerzu. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia po przekrojeniu, żeby było widać środek. Może następnym razem zrobię. W sumie dużo roboty z tym nie ma, więc można zrobić na jakąś imprezkę. No i jak brzmi, jak goście zapytają co to jest? Cordon bleu... 😛 Ale do rzeczy, przepis podaję na jedną sztukę, więc trzeba pomnożyć przez ilość przewidzianych głodomorów.
Składniki:
- filet z kurczęcia (pojedynczy)
- grubszy plaster szynki
- kawałek żółtego sera
- pieprz
- jajko, tarta bułka do panierowania
- olej
Fileta myjemy, osuszamy. Wkładamy do torebki foliowej i delikatnie rozbijamy. Trzeba uważać, aby nam się nie porozwalał, dlatego lepiej w torebce, poza tym nie bryzga na boki. Rozbijamy na grubość ok. 1 cm. Kładziemy na desce i pieprzymy, ja nie solę, ponieważ ser jest dość słony. Szynka zresztą najczęściej też, ale jak ktoś chce może troszkę posolić. Szynka może być wędzona lub konserwowa, jak kto woli. Dobre jest i takie, i takie. Na szynce kładziemy kawałek żółtego sera i składamy kurczaka na pół. Panierujemy i smażymy na średnim ogniu, aby się ładnie przesmażyło. W razie wątpliwości, czy smażenia większej ilości można włożyć kotlety do naczynia żaroodpornego i wstawić do gorącego piekarnika. Podajemy z ziemniaczkami lub frytkami i jakąś zieleniną.
Smacznego!!!
P.S. Lenistwo jest cnotą, przecież wszystkie wynalazki są z lenistwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz