A w zasadzie to policzki. Kiedyś rozmawiałem z masarzystą, chyba masarzem (jak to się odmienia??? no bo masarnia, to jak nazywa się ten co tam pracuje??) i zapytałem się co oni najlepiej lubią jeść? Odpowiedział: poliki. Nie powiem co wtedy pomyślałem... Ale od tamtej rozmowy minęło kilka lat i jak zobaczyłem w mięsnym poliki to nie zdzierżyłem i kupiłem. Pomyślałem, że jak nie będą smakować to ogony się ucieszą... Po konsultacji z panią w mięsnym i wujkiem google postanowiłem zrobić je w czerwonym winie.Wyszły bardzo dobre, ale rodzina teraz zażyczyła sobie w "normalnym" sosie, dlatego na foto jest ten "normalny" sos. Ja polecam jednak poliki w winie, dlatego przepis będzie winny.
Składniki:
- 1kg polików
- 1 butelka czerwonego półwytrawnego lub wytrawnego wina
- 2 cebule
- sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie
- olej
Poliki myjemy, osuszamy, wykrawamy ewentualne żyły. Kroimy na rozsądne jednostki pokarmowe. Solimy, pieprzymy i wrzucamy na patelnię, na rozgrzany olej. Smażymy na rumiano i przekładamy do gara. Szklimy pokrojoną cebulkę i też do gara, zlewamy też niezdrowy tłuszcz z patelni. Wlewamy całą flaszkę wina, dodajemy przyprawy, ewentualnie można dorzucić kostkę rosołową. Przykrywamy, czekamy aż się zagotuje, zmniejszamy ogień i uzbrajamy się w cierpliwość. Musi się dusić minimum 2,5 godziny. Zaglądamy od czasu do czau czy się nie wygotował, w razie czego dolewamy wody. Jak są już miękkie to zagęszczamy sos i podajemy z ziemniaczkami, frytkami czy kaszą, na co kto ma ochotę, dodajemy jakąś zieleninę.
To na pierwszym planie to chlebek, ale przepis na niego wrzucę jutro.
Tradycyjne smacznego!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz