niedziela, 30 kwietnia 2017

Aksamitna grzybowa

   Zostało mi kilka pieczarek, a konkretnie sześć, dużych. Miałem zamiar wykorzystać je do jajownicy, ale zrobiłem szakszukę i grzyby zostały. Po namyśle i konsultacji z żołądkiem doszedłem do wniosku, że zrobię zupę. Do gara wlałem troszkę oleju, rozgrzałem go i wrzuciłem pokrojoną byle jak cebulę. Jak się zeszkliła dołożyłem pogniecione pieczarki. Nie chciało mi się ich kroić, więc tylko zgniotłem w ręku. Wszystko smażyłem mieszając przez kilka minut. Do gara wlałem wrzątek, tak troszkę ponad litr. Wrzuciłem kostkę rosołową, liść laurowy, popieprzyłem. Solić nie ma potrzeby: kostka rosołowa to w większości sól. Po namyśle stwierdziłem, ze stuninguję zupę i dorzuciłem jeszcze pół kostki grzybowej. Jak się zagotowało dodałem 10 dkg ryżu. Gotowało się to wszystko aż ryż był miękki, czyli ok. 15 minut. Zdjąłem z ognia, chwilkę poczekałem i potraktowałem zupę blenderem, a następnie dodałem śmietanę. I zupa gotowa.
Smacznego!!



P.S. Chyba muszę się zrujnować i kupić jakąś szmatę na nowe tło, najlepiej kilka w różnych kolorach, bo ta zupa na brązowym tle średnio się prezentuje...

sobota, 29 kwietnia 2017

Szakszuka

  Czyli jajka w innej postaci, o ile się nie mylę to potrawa ta ma swój rodowód w Tunezji. W sumie to nie wiem czy to jajecznica, czy jajka gotowane. Niby to się smaży na patelni, ale w zasadzie to chyba bardziej gotuje, niż smaży. To taki pomysł na śniadanko w wolny dzień. Roboty z tym nie jest za dużo, ale w normalny dzień przeważnie nie ma czasu na ekscesy kulinarne.

  • jajka w ilości stosownej do apetytu
  • pomidory, z racji pory roku wziąłem pomidory w puszce
  • cebula
  • papryka
  • szczypior
  • ząbek czosnku
  • sól, pieprz
  • olej do smażenia
   Cebulę obieramy i kroimy w kosteczkę, wrzucamy na rozgrzany olej. Ja miałem pół czerwonej i szalotkę. Paprykę kroimy w dużą kostkę. Jak cebulka się zeszkli dodajemy do niej paprykę. Chwilkę smażymy i dodajemy pomidory. Czosnek przeciskamy przez praskę i dodajemy do potrawy. Solimy, pieprzymy i smażymy mieszając od czasu do czasu. Pomidory powinny trochę odparować. Robimy tyle wgłębień w masie pomidorowej ile mamy jajek. W każde wgłębienie wlewamy jajko. Przykrywamy i smażymy (gotujemy) aż jaja się zetną. Zdejmujemy z ognia i posypujemy szczypiorem. Ja lubię jeść to prosto z patelni, co zresztą widać na foto.



Smacznego!!!

środa, 26 kwietnia 2017

Kurczak w pieczarkach grillowanych

   Dziś na początek foto.


   Ot, taki sobie obiadek...
   Kurczak  z pieczarkami grilowanymi, ryż kokosowy i zielsko.
   Teraz pytanie: ile czasu trzeba coś takiego robić?
    Mnie zajęło pół godziny, ale jakbym się sprężył, to w 20 minut też bym się pewnie wyrobił.
   No to do dzieła: zaczniemy od wstawienia wody w czajniku. Wrzątek przyda się do ryżu. I do herbaty (lub kawy, co kto woli) którą zdążymy wypić w tzw. międzyczasie. Z fileta wykrawamy chrząstki i kości, odkrawamy polędwiczki, wszystko obficie posypujemy przyprawą węgierską do kurczaka. Następnie pakujemy do woreczka foliowego i rozbijamy tłuczkiem, ale tak z czuciem. Ja ma specjalny tłuczek do drobiu, jest gładki. Odkładamy na bok. Otwieramy puszkę mleka kokosowego i wlewamy zawartość do garnka. Do puszki wsypujemy ryż (do pełna) i przesypujemy do mleka. Następnie do puszki wlewamy wrzątek i też przelewamy do garnka. Tym sposobem mamy idealne proporcje do gotowania ryżu. Dodajemy szczyptę soli, przykrywamy pokrywką i stawiamy na ogniu. Jak zacznie się gotować zmniejszamy ogień i nastawiamy minutnik, zgodnie z tym co jest na opakowaniu ryżu. Rozgrzewamy patelnię grillową. W tym czasie do filiżanki wlewamy łyżkę płynnego miodu, 2 łyżki oliwy, łyżkę lub dwie octu sherry. Dodajemy szczyptę soli i szczyptę pieprzu. Mieszamy dokładnie. Na gorącą patelnie wrzucamy piersi kurczęcie, niech się smażą. Do miski wysypujemy opakowanie gotowej zieleniny, takiej gotowej mieszanki, od razu umytej i pokrojonej. Polewamy sosem, mieszamy i odstawiamy na bok. Sprawdzamy kurczaka, jak już ładnie się przypiekł to odwracamy na drugą stronę. Pieczarki myjemy i kroimy, większe na ćwiartki, mniejsze na połówki. Lekko je solimy. Sprawdzamy kurczaka, jak się już usmażył zdejmujemy z patelni i kładziemy na desce do krojenia,  a na patelnię wrzucamy pieczarki. Trzeba je często mieszać aby nie zaczęły się dusić. Kurczaka kroimy w plastry ok. 1cm i wrzucamy do miski. W tym czasie ryż już powinien się ugotować, zdejmujemy z ognia, mieszamy, żeby równo troszkę odparował. Usmażone pieczarki wrzucamy do kurczaka, mieszamy i możemy nakładać. 
  Prawda, że proste? I szybkie? Teściowa przychodzi na obiad i pyta: co dziś ugotowałeś? jeszcze nic... a za pół godziny wjeżdża na stół taka fajna potrawa...

Smacznego!!

sobota, 22 kwietnia 2017

Warzywny dzień

    Wymyśliłem sobie dzień warzywny. To takie wspomnienie sprzed prawie dziesięciu lat, kiedy nie jadałem mięsa. No, królik był ze mnie trochę wybrakowany bo jadłem ryby. Zgodnie z zasadą jak się upoluje, trzeba zjeść. A wędkowanie jest moją pasją z większy lub mniejszym (czasem wręcz minimalnym) natężeniem od 5 roku życia. No owszem są napaleńcy którzy wypuszczają to co złapią... Ale nie o wędkowaniu miało być. Tak więc skoro dzień bezmięsny to bez padliny. Śniadanie odpękałem serkiem. Drugie śniadanko jakiś chlebek z pomidorkiem i papryką. No a na obiad też trzeba było coś wymyślić. W sumie to obiadokolację bo przyzwyczaiłem się jadać obiad ok. 18. Po szybkim przeglądzie skrzynki z warzywami wybrałem :
  • białą rzodkiew, dużą
  • marchewę, też dużą
  • 2 szalotki
  • kawałek papryki
  • por, też galanty, ale wziąłem tylko białą część
  • zielony ogórek
  • kilka pomidorków koktajlowych
    Rzodkiew skrobiemy i kroimy w słupki, podobnie z marchewą. Szalotki obieramy i kroimy w kostkę. Pora również obieramy i kroimy w zależności od gabarytów w talarki, półtalarki albo ćwiećtalarki. Mój był galanty, więc został pokrojony na ćwierci. Ogóra obieramy i kroimy w dużą kostkę. Pomidorki myjemy i kroimy tylko na połówki. W głębokiej patelni albo pseudowoku rozgrzewamy czubatą łyżkę masła klarowanego. A żeby nam się nie przypalało dodajemy trochę oleju. Jak man się porządnie rozgrzeje wrzucamy marchewę, rzodkiew, cebulkę i pora. Mieszamy intensywnie. Jak nie będziemy mieszać to warzywa puszczą soki i będą się dusić, a ja chcę je mieć smażone. W tak zwanym międzyczasie pieprzymy dość mocno. Jak uznamy, że już są wystarczająco podsmażone wlewamy sos sojowy. Mieszamy, podajemy ok. szklanki wody. Mieszając czekamy aż się zagotuje. Zagęszczamy czubatą łyżką mąki ziemniaczanej, jak komuś chlupnęło się więcej wody, to może dodać jej więcej. Wrzucamy teraz ogórka i pomidorki. Mieszamy, gotujemy z minutkę i zdejmujemy z ognia, żeby ogórek i pomidorki nie rozciapały się. Wykładamy na talerz i zajadamy. Można jeść z patelni, smakuje chyba nawet lepiej...


Smacznego!!

wtorek, 18 kwietnia 2017

Sakiewka z serem

   Po świątecznym obżarstwie pora na coś lekkiego. W sumie to taka przekąska. W sam raz dla niespodziewanych gości. Pod warunkiem, że ma się wszystkie składniki w lodówce, albo dobrze zaopatrzony sklep obok. No i że goście jadają ser pleśniowy, choć jak nie będą wiedzieć to może nie zauważą... Jak ma się gotową konfiturę z żurawiny to całość trwa 30 minut, z czego 25 minut potrawa siedzi w piekarniku, więc można zabawiać gości. Jak robimy konfiturę to jakieś 10-15 minut dłużej. Najlepiej smakuje na ciepło, choć i na zimno też można zjeść. Podaję porcję na 4 osoby, bo tak robiłem.

Składniki:
  • ciasto francuskie 2szt.
  • serek Camembert 4szt.
  • jajko 1szt.
  • konfitura z żurawiny
   Jak nie mamy gotowej to jeszcze:
  • żurawina 25dkg
  • cukier 1/4-1/3 szklanki 

    Zacznę od zrobienia konfitury. Do rondla wrzucamy żurawinę, zasypujemy cukrem. Jak ktoś woli bardziej słodkie to więcej, jak bardziej kwaskowe to mniej cukru. Dusimy jakieś 10-15 minut, aż odparuje woda i całość zgęstnieje. Odstawiamy żeby przestygło. Ciasta rozwijamy i przecinamy na pół. Po środku kładziemy serek (wyjęty z opakowania, oczywiście).  Na serek nakładamy konfiturę i formujemy sakiewkę. Całość spinamy dwoma wykałaczkami, na krzyż. Kładziemy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Smarujemy roztrzepanym jajcem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Teraz możemy zabawiać gości przez ok. 25 minut. po tym czasie wyciągamy z piekarnika i serwujemy na stół. 

Tak wygląda sakiewka po upieczeniu.

 A tak rozkrojona.
Smacznego!

niedziela, 16 kwietnia 2017

Jajka

   Wielkanoc, a więc pora na jajka. Biedne kury muszą przed świętami wyrobić 500% normy...  A nagrodą za to będzie to, że zostaną zaproszone na obiad. Jako danie główne oczywiście. Na szczęście nie jestem ekoświrem, żeby walczyć o równouprawnienie kur. Oczywiście nie mam na myśli kur domowych, one z walką radzą sobie same świetnie. Ale wracając do żarcia: dziś dwie przekąski z jaj. Mogą być na święta, ale niekoniecznie. Jako zagrycha też się sprawdzą, tym bardziej, że nie ma z nimi za dużo roboty. Pierwsza zagrycha to jajka marynowane, druga jajka w galarecie. Tak teraz pomyślałem, że nic nie stoi na przeszkodzie aby połączyć te dwie potrawy w jedną. Najpierw zamarynować, później wsadzić je w galaretkę. No proszę, wymyśliłem nową potrawę 😃. Ale to następnym razem.

  Jajka marynowane:
  • 10 jajek
  • cebula sztuk jedna
  • 1/2 szklanki octu
  • cukier
  • liść laurowy, pieprz w ziarnkach, ziele angielskie, gorczyca
  • sól
    Jajka gotujemy na twardo, studzimy, obieramy i wrzucamy do słoika. Do rondla wlewamy 2 szklanki wody i ocet. Mieszamy i próbujemy paluchem czy dość kwaśne. Jak za mało to dolewamy octu, jak za kwaśne to dolewamy wody (jakby ktoś nie wiedział). Ja miałem ocet jabłkowy więc chlupnąłem jeszcze troszkę. Cebulę obieramy i kroimy jak się komu podoba, mogą być plasterki, półplasterki, piórka. Wrzucamy do rondla, dodajemy cukier, sól i przyprawy. Zagotowujemy, zdejmujemy z ognia i czekamy aż troszkę przestygnie. Wlewamy do słoja z jajami, zakręcamy słój i odstawiamy w ciemne, chłodne miejsce na kilka dni. Poniżej jaja jeszcze w słoiku.




    Jajka w galarecie:
  • 5-6 jajek
  • 10 plasterków żółtego sera
  • 18 plasterków szynki konserwowej
  • 10 płaskich łyżeczek żelatyny
  • kostki rosołowe, jedna drobiowa, druga warzywna
  • 2 łyżki octu winnego
   Potrzebna będzie nam keksówka (forma do ciasta) z półokrągłym dnem. Ilość składników zależy od wielkości keksówki, wielkości jajek, podałem ilość na keksówkę o pojemności 1 litra.  Zaczynamy standardowo od ugotowania jajek na twardo. Przy okazji powiem, że do wody dodaję trochę soli, łatwiej się obierają. Jak się ugotują studzimy i obieramy. 0,75 litra wody zagotowujemy, dodajemy kostki rosołowe, jak się rozpuszczą zdejmujemy z ognia. Dodajemy ocet i żelatynę, dokładnie mieszamy. Ze 2-3 łyżki mikstury wlewamy do keksówki, a resztę studzimy. Teraz czatujemy aż żelatyna w keksówce zacznie  gęstnieć. Wtedy rozsmarowujemy ją pędzelkiem po całej formie, łatwiej będzie galaretkę wyciągnąć z formy. Wstawiamy na chwilkę do lodówki. Następnie wykładamy dno i boki żółtym serem. Wkładamy ugotowane jajka, a obok nich poskładaną szynkę. Można posypać troszkę natką pietruszki. Ja nie zdążyłem, nie pokroiłem sobie wcześniej, a galaretka zaczęła mi gęstnieć... Nalewamy do pełna bulionu z żelatyną, przykrywamy żółtym serem i wstawiamy do lodówki.  Jak porządnie żelatyna zwiąże, wyciągamy z formy. W razie problemów można na chwilkę wstawić do ciepłej wody. Przed podaniem kroimy na dość grube plastry.



  Na fotce poniżej jajka marynowane i w galarecie na jednym półmisku. W tle biała kiełbasa, też mojej produkcji.

Smacznego!!!

czwartek, 13 kwietnia 2017

Schab ze skarpety...

   Tak, tak nie pomyliłem się, dziś świąteczny przepis na schab... ze skarpety. W zasadzie pończoszka chyba byłaby lepsze, ale w dzisiejszych czasach to raczej problem. Ja zmolestowałem smoczyce i się poświęciła... Dosłownie i w przenośni. Tj. poświęciła swoją skarpetę, taką pończoszkowatą. No a drugie poświęcenie z jej strony to to, że chodziła w niej cały tydzień nie myjąc nóg... Bo taka skarpeta będzie najlepsza... Oczywiście żartuję z tym noszeniem i nie myciem, skarpetka była nowa, smoczyca sobie od ust, tzn. od pięty odjęła... Przepis trochę późno wrzucam, ale najpierw sam musiałem zdegustować.

Składniki:
  • schab, przynajmniej 1kg, ale proponuję więcej
  • sól ok. 1/2 szklanki
  • ulubione zioła
  • czosnek o ile ktoś lubi, ja lubię
  • cukier jak wyżej
  • pończoszka
  • cierpliwość
  Schab oczyszczamy z błonek, myjemy i osuszamy. Do zamykanego pojemnika nasypujemy warstwę cukru, wkładamy schab posypujemy cukrem, obtaczamy w nim. Mięcho musi być całe w cukrze. Pojemnik zamykamy i wstawiamy na 24 godziny do lodówki. Co jakiś czas wylewamy wodę jaka się zbierze, dobrze też obrócić mięcho. Po tym czasie schab myjemy, osuszamy i zasypujemy w umytym pojemniku solą. I znowu tak jak poprzednio 24 godziny w lodówce. Po tym czasie myjemy, osuszamy i nacieramy ulubionymi ziołami. Ja utarłem czosnek z ziołami prowansalskimi. Tak dość gęsto pokrywamy mięcho ziołami. No teraz najważniejszy punkt programu: pakujemy mięcho do skarpety. Zawiązujemy na supeł, wieszamy w ciepłym, przewiewnym miejscu i uzbrajamy się w cierpliwość. Musi sobie tak wisieć przynajmniej 10 dni. Przez pierwsze kilka dni dobrze podstawić pod niego miskę, troszkę jeszcze z niego kapie. Po tym czasie powinien zrobić się twardy, jeśli nie to znaczy, że musi jeszcze powisieć, albo coś poszło nie tak... Ale bądźmy dobrej myśli, mnie się udał i to za pierwszy razem. A tak wygląda:



Prawda, że pysznie wygląda? A jak smakuje... No i zero chemii...

Jeszcze raz Wesołych Świąt!!!


środa, 12 kwietnia 2017

Makaron naleśnkowy

   W sumie to taki miszmasz kulturowo-kulinarny: indyk po chińsku, a naleśnik pochodzi ponoć z Włoch. Jak mawiają potrzeba matką wynalazku: miałem kawałek piersi indyczej, w zamrażarce było troszkę warzyw mieszanki chińskiej, a trzeba było zrobić sobie obiad. Podumałem i wydumałem: makaron naleśnikowy z indykiem po chińsku. Naleśniki wyszły fajne, brązowe ponieważ dodałem do nich mąki z pełnego przemiału. Smoczyca w pierwszej chwili myślała, że dodałem kakao. Co prawda kiedyś zrobiłem kurczaka w czekoladzie z chili... Dobre to było, teściowa często się przymawia o tego kurczaka, może kiedyś zrobię, to wrzucę przepis.



Składniki:
   Naleśniki:
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 szklanki wody gazowanej
  • 1 jajko
  • mąka pszenna
  • mąka pszenna z pełnego przemiału
  • szczypta soli
  • olej, 1 łyżka do ciasta i troszkę do smażenia
    Mięcho:
  • filet z piersi indyczej, ja miałem jakieś 40 dkg
  • mieszanka chińska warzywna
  • sos sojowy
  • pieprz
  • mąka ziemniaczana 
    Zaczniemy od naleśników. Wszystkie składniki wrzucamy do jednego naczynia i wyrabiamy ciasto gęste jak śmietana. Jako człowiek leniwy robiłem to blenderem z trzepaczką. Mąka pełnoziarnista potrzebuje trochę więcej wody, więc w razie potrzeby trzeba jej troszkę chlupnąć. Rozgrzewamy patelnie, smarujemy olejem i smażymy naleśniki.
    Mięcho myjemy, osuszamy i kroimy na jednorazowe porcje pokarmowe. Na patelni rozgrzewamy olej i wrzucamy mięso, mieszamy i smażymy na rumiano. Dodajemy warzywa, troszkę wody i dusimy jakieś 10 minut. Dodajemy pieprz i sos sojowy, często mieszamy i dusimy jeszcze 5 minut. W razie potrzeby dolewamy wody. Mięsa nie solę, dla mnie sos sojowy jest dość słony. W tym czasie kroimy naleśniki na makaron wielkości wedle uznania. Ja przekroiłem naleśnika na pół, a następnie na paski ok. 1cm. Nakładamy i wcinamy/

Smaczności.

Wesołych Świąt!!!

Mokrego Dyngusa!!

Bogatego Zająca!! 

I co tam tylko chcecie...

niedziela, 9 kwietnia 2017

Żołądki z chałką

   Kolejne na pozór dość dziwne zestawienie, ale całkiem fajne. No chyba, że ktoś nie lubi mięcha na słodko. Ale myślę, że warto zaryzykować i spróbować. Żołądki nie są zbyt drogie, a chyba dość mało popularne. A przecież są takie smaczne. Zresztą u mnie nie ma problemu: jak coś nie wyjdzie to ogony się ucieszą. Niestety tym razem musiały ograniczyć się do wąchania z daleka. A nie, przepraszam troszkę im skapnęło, dalej napiszę co.

Składniki:
  • żołądki indycze co najmniej 1kg
  • chałka
  • papryka zielona i czerwona, najlepiej różne
  • ostra papryczka lub tabasco
  • kilka ząbków czosnku
  • kolendra
  • sos sojowy
  • ocet winny
  • bulion warzywny, nie za dużo, tak ok. 1 szklanki
  • mąka ziemniaczana
  • cukier puder
   Żołądki myjemy i gotujemy do miękkości. Odlewamy, czekamy aż przestygną. Następnie odkrawamy twarde części. U mnie ogony się ucieszyły, bo na wodzie po żołądkach i tych twardych częściach ugotowałem im żarcie. Żołądki kroimy w plasterki. Papryki obieramy i również kroimy w plasterki, półplasterki, zależy jaką paprykę mamy. Na patelni rozgrzewamy olej i wrzucamy zmiażdżony czosnek. Smażymy do zrumienienia i wyciągamy. Rozgrzewamy mocno olej i wrzucamy żołądki, mieszamy, często aby się smażyły a nie dusiły. Wyciągamy ja na talerz, ewentualnie dolewamy oleju, rozgrzewamy go ponownie i wrzucamy papryki. Znowu mocno mieszamy, papryka też ma się tylko przesmażyć. Dodajemy kolendrę, najlepiej świeżą. Wrzucamy żołądki, dodajemy bulion, sos sojowy, ocet winny (nie wiem co on komu i co jest winny, ale skoro winny..) i cukier puder. Mieszamy dokładnie, jak się zagotuje zagęszczamy mąką ziemniaczaną. Rozgrzewamy patelnię grillową. Chałkę kroimy w plastry i grilujemy. Nakładamy i wcinamy...


Smacznego!!

piątek, 7 kwietnia 2017

Mięso w kompocie


    W kompocie, ponieważ w sosie... rabarbarowym. Rabarbar kojarzył mi się zawsze z kompotem, ewentualnie z ciastem, ale z sosem? Okazuje się, że to niezły pomysł. Z racji pory roku wziąłem rabarbar mrożony, a zamiast papryczki sos tabasco. Do tego kawał mięcha np. stek, ziemniaczki i zielenina, tu akurat kapustka pak choi. Tu umieszczam przepis na sos, przepis na stek zostawię sobie na kiedy indziej.

Składniki:
  • 1/2kg rabarbaru
  • 2 laski wanilii
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki czerwonego wina, słodkiego lub półsłodkiego
  • 3-4 szalotki
  • ostra papryczka
  • 2 łyżki masła klarowanego
    Szalotki obieramy i kroimy w grubą kostkę. Rabarbar myjemy i kroimy, ja miałem mrożony, więc już pokrojony. W rondlu rozgrzewamy masło, wrzucamy cebulkę i lekko rumienimy. Dodajemy rabarbar i wanilię, a po chwili cukier. Dusimy jakieś 10-15 minut aż rabarbar puści sok, dodajemy wino. Często mieszając redukujemy płyn. Następnie przecieramy przez sito. Można zostawić troszkę rabarbaru i dodać po przetarciu, a następnie jeszcze chwilkę poddusić, zrobię tak następnym razem.



Smacznego!!

środa, 5 kwietnia 2017

Parzybroda

   To troszkę inna wersja zupy ze Szczecina. W końcu wiem jak się nazywa ta zupa 😀. W sumie to ciężko nawet nazwać ją zupą, chyba bliżej jej do bigosu. Krakowskim targiem:  skrzyżowanie bigosu z zupą... Potrawa sytna, wystarczy za cały obiad. A nazwa wywodzi się stąd, że kapusta potrafi poparzyć brodę, dlatego nie szatkuje się jej, tylko kroi w długie paski.

Składniki:
  • 1/2kg świniny, najlepiej szynki od łopatki
  • 1/2kg pyrów
  • nieduża kapusta biała lub włoska
  • marchewka
  • domowa vegeta
  • koncentrat pomidorowy
  • gorczyca
  • pieprz, ziele angielskie, liść laurowy, kminek mielony
  • koper, najlepiej świeży
  • smalec
    Szynkę myjemy i kroimy w dość dużą kostkę. Ziemniaki obieramy, myjemy i również kroimy w kostkę. W dużym garze rozgrzewamy smalec i wrzucamy mięcho, mieszamy.  Po chwili wrzucamy ziemniaki. Dodajemy przyprawy i pokrojoną marchewkę. Kapustę przekrawamy na pół, wycinamy głąba i kroimy w paseczki. Wrzucamy do gara, zalewamy wodą. Dodajemy vegety własnej produkcji, ewentualnie zalewamy bulionem warzywnym. Ponieważ jedno i drugie jest słone dlatego w przepisie nie ma soli, ale jak komuś mało to niech posoli. Dodajemy koncentrat pomidorowy, mieszamy wszystko dokładnie i gotujemy jakieś 15-20 minut aż wszystko zmięknie. Posypujemy obficie koperkiem, mieszamy i mamy gotową zupę.



I to byłoby na tyle...

niedziela, 2 kwietnia 2017

Kluski ziemniaczane

   Kluski ziemniaczane zwane też szarymi, każdy zna, ale każdy zna je inne. Bo podejrzewam, że w każdym domu robi się je troszkę inaczej. I zapewne podaje się je na milion różnych sposobów... Ja lubię je z białym serkiem i skwarkami. O kluskach ziemniaczanych jako niezbędnym dodatku do czerniny nie wspomnę. Dziś moja wersja klusek ziemniaczanych.

Składniki:
  • ziemniaki
  • mąka ziemniaczana
  • jajka
  • mąka pszenna
  • sól
  • pieprz
  • kawałek boczku
  • ser biały
  • cebula
  Ziemniaki obieramy, myjemy i ucieramy. Ja jako człowiek leniwy robię to malakserem. Na misce rozkładamy kawałek tiulu i wywalamy na niego starte ziemniaki. Czekamy chwilkę i odciskamy delikatnie, nie za mocno, za suche też nie będzie dobre. Solimy, pieprzymy dodajemy jajko, ewentualnie dwa, zależy ile tych pyrów utarliśmy. Dosypujemy mąki ziemniaczanej i jak ktoś chce może dodać mąki pszennej. Mieszamy dokładnie, masa musi być dość gęsta, jak za rzadka dosypujemy więcej mąki. W dużym garze gotujemy wodę, lekko solimy. Na próbę możemy najpierw wrzucić jedną kluchę, żeby zobaczyć czy nam się nie rozgotuje. Następnie na mokry talerzyk wykładamy masę ziemniaczaną i po troszku wrzucamy mokrą łyżeczką. Ja jak już mówiłem jestem leniwy (lenistwo jest przecież cnotą, wszystkie wynalazki są z lenistwa) i nabyłem sobie specjalny przyrząd o tego celu. To taki plastikowy talerz z dziurami. Kładzie się go na garze z wrzątkiem, na niego masę ziemniaczaną i specjalną szpachlą przeciska do gara. Wychodzą fajne małe kluseczki. Kluski od czasu do czau trzeba zamieszać w garze. Jak wypłyną gotujemy jeszcze kilka minut. W tym czasie kroimy boczek i cebulkę, wrzucamy na rozgrzaną patelnię. Jak nam się zrobią ładne skwarki odstawiamy na bok. Kluchy odcedzamy, kładziemy na talerz, omaszczamy skwarkami i posypujemy pokruszonym biały serem.


Smacznego.

sobota, 1 kwietnia 2017

Boczek

    Nie, nie będę pisał o Arnoldzie Boczku, to po prostu pieczony boczek. Świński zresztą. A upieczony może troszkę dziwnie bo... w sianie. Już widzę Wasze zdziwione miny... 😁 Przeglądając bezmiar internetu trafiłem na taki przepis, też się troszkę zdziwiłem, ale nie byłbym sobą jakbym nie spróbował... Sam przepis jest prosty jak konstrukcja cepa, największy problem to zdobyć siano. Na szczęście przypomniałem sobie o dostawczyni jajek. Nie o kurze, tylko o zaprzyjaźnionej gospodyni która trzyma jeszcze kury. Siano też miała, przyniosła mi nawet dwa rodzaje. Wybrałem to ładniej pachnące.

Składniki:
  • surowy boczek
  • estragon
  • tymianek
  • rozmaryn
  • sól
  • pieprz
  • siano, o ile to można nazwać składnikiem
  Im grubszy boczek tym lepiej. Boczek myjemy, osuszamy. Tłuszczyk nacinamy lekko w kratkę. Solimy, pieprzymy, posypujemy ziołami. Na dno brytfanny kładziemy warstwę siana, na to boczek i znowu sianko. Przykrywamy brytfannę i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na jakieś 2 godziny, temperatura 170 stopni. Następnie odkrywamy i pieczemy jeszcze z 10-15 minut. I to było na tyle. 



   Zapach tego boczku jest cudowny... Na samą myśl mi pociekło na klawiaturę...

Smacznego.