Nie, nie będę pisał o Arnoldzie Boczku, to po prostu pieczony boczek. Świński zresztą. A upieczony może troszkę dziwnie bo... w sianie. Już widzę Wasze zdziwione miny... 😁 Przeglądając bezmiar internetu trafiłem na taki przepis, też się troszkę zdziwiłem, ale nie byłbym sobą jakbym nie spróbował... Sam przepis jest prosty jak konstrukcja cepa, największy problem to zdobyć siano. Na szczęście przypomniałem sobie o dostawczyni jajek. Nie o kurze, tylko o zaprzyjaźnionej gospodyni która trzyma jeszcze kury. Siano też miała, przyniosła mi nawet dwa rodzaje. Wybrałem to ładniej pachnące.
Składniki:
- surowy boczek
- estragon
- tymianek
- rozmaryn
- sól
- pieprz
- siano, o ile to można nazwać składnikiem
Im grubszy boczek tym lepiej. Boczek myjemy, osuszamy. Tłuszczyk nacinamy lekko w kratkę. Solimy, pieprzymy, posypujemy ziołami. Na dno brytfanny kładziemy warstwę siana, na to boczek i znowu sianko. Przykrywamy brytfannę i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na jakieś 2 godziny, temperatura 170 stopni. Następnie odkrywamy i pieczemy jeszcze z 10-15 minut. I to było na tyle.
Zapach tego boczku jest cudowny... Na samą myśl mi pociekło na klawiaturę...
Smacznego.
mi na myśl o tym sianku ślinka cieknie :D
OdpowiedzUsuń