Zostało mi kilka pieczarek, a konkretnie sześć, dużych. Miałem zamiar wykorzystać je do jajownicy, ale zrobiłem szakszukę i grzyby zostały. Po namyśle i konsultacji z żołądkiem doszedłem do wniosku, że zrobię zupę. Do gara wlałem troszkę oleju, rozgrzałem go i wrzuciłem pokrojoną byle jak cebulę. Jak się zeszkliła dołożyłem pogniecione pieczarki. Nie chciało mi się ich kroić, więc tylko zgniotłem w ręku. Wszystko smażyłem mieszając przez kilka minut. Do gara wlałem wrzątek, tak troszkę ponad litr. Wrzuciłem kostkę rosołową, liść laurowy, popieprzyłem. Solić nie ma potrzeby: kostka rosołowa to w większości sól. Po namyśle stwierdziłem, ze stuninguję zupę i dorzuciłem jeszcze pół kostki grzybowej. Jak się zagotowało dodałem 10 dkg ryżu. Gotowało się to wszystko aż ryż był miękki, czyli ok. 15 minut. Zdjąłem z ognia, chwilkę poczekałem i potraktowałem zupę blenderem, a następnie dodałem śmietanę. I zupa gotowa.
Smacznego!!
P.S. Chyba muszę się zrujnować i kupić jakąś szmatę na nowe tło, najlepiej kilka w różnych kolorach, bo ta zupa na brązowym tle średnio się prezentuje...
no znowu przepis w sam raz dla mnie :D z ryżem nigdy pieczarkowej nie jadłam, muszę spróbować
OdpowiedzUsuńp.s.dobrze, ze to nie zielony obrus, bo do Twojego komentarza by mi się nasunął tekst z serialu Alternatywy :D